hejka, mam taką nietypową sprawę do Was. :D
może macie jakieś ciekawe blogi do polecenia ?
nudzi mi się w domu więc zostawiajcie linki i tak dalej.
będę straaaaaaaaaaaaasznie wdzięczna.
- Jay do cholery ruszaj się, nie mamy całego dnia. - krzyczę na tego idiotę, bo jak można z nim pójść do sklepu tylko po piwo, a on siedzi tu już godzinę i szuka skittelsów. - Nie ma. - staje przede mną, a w oczach ma łzy. - nie wierzee, Ty ryczysz z powodu jakiś cukierków. - - Sam jesteś jakiś. - - taa, chodź będą przy kasie.- - nie ma. - - są, chodź. - biorę do ręki nasze zakupy i zaciągam go do ostatniej kolejki. Całą drogę ten idiota skomlał, że aż ja sam zacząłem modlić się w myślach o te cholerne cukierki. Ostatnia kasa, ostatnie kroki i jest, są ! yeaa! dziękuje Bogu w myślach i patrze jak łapczywie sięga ręką po nie. No, ale jak na nas przystało, szczęście nie trwało długo. W tym samym momencie, gdy mój przyjaciel dotknął czerwonego opakowania mała rączka zrobiła to samo. - Dziewczynko oddaj mi te cukierki. - powiedział uprzejmie Lokowaty. - Nie. - wykrzyczała dziewczynka na ok. 12 lat. Podniosła brew do góry i wykrzywiła się szyderczo na niego. Cicho parsknąłem i przyglądałem sie dalej. - Nathan cicho!- krzyknął - spoko, ale zaraz nasza kolej więc nie będę czekać. - Dziewczynko, dogadamy się. - rzucił do blondyneczki . - nie mamy w czym się dogadywać, byłam pierwsza. - - nie, to ja je pierwszy dotknąłem ! - nie bo ja, a poza tym jestem dzieckiem i powinieneś mi ustąpić! - mówiąc ostatnie słowa skoczyła by spojrzeć Jayowi w oczy. - dobra, ale to ja je pierwszy zobaczyłem, wiec ja je biorę. - powiedział triumfalnie, a staruszka za nami przewróciła oczami. - jestem dzieckiem i ja mam większe prawo do nich! - po raz kolejny wykrzyczała to samo. - dobra, masz tu sto funtów i są moje. - przewróciłem oczami widząc jego głupotę. - wypchaj sie nimi, nigdzie indziej nie ma Skittelsów, tylko tu. - mała położyła rączki na biodrach i pokazała mu język. - okej, koniec tego - wtrąciłem się widząc łzy w oczach przyjaciela. - my kupujemy paczkę i dzielicie sie nimi na pół. - zaproponowałem jak prawdziwy negocjator. - ale w paczce jest ich 31! - wykrzyczał Jay, a dziewczynka pokiwała głową. - to ja wezmę tego jednego. - wzruszyłem ramionami. - NIE! - krzyknęli obydwoje - to podzielimy na pół, pasuje ? - - niech będzie. - poszli na ugodę. Uniosłem ręce w górę na znak szczęścia. - proszę, dokładnie 15 i pół cukierka. - podałem małej blondyneczce, która z grymasem odeszła od nas. - następnym razem nie będę taki ugodowy. - wtrącił Loczek. Przeszliśmy na drugą stronę na parking, gdzie był nasz samochód, a mój przyjaciel delektował się smakiem cukierków. - ej, otwórz mi drzwi bo sam nie dam rady. - - już moment . - I właśnie w tej chwili ten idiota jakimś cudem poślizgnął się i wszystkie 10 skittelsów wyleciało mu z ręki i wszystkie znalazły się w kałuży. Na twarzy Jaya natychmiast pojawił się smutek i wstał do pozycji siedzącej chowając twarz w rękach. Natychmiast zrobiło mi się go żal, więc otworzyłem jedno piwo i podałem mu siadając obok. - daj spokój stary, jak nie te to inne. - Spojrzał się na mnie i upił łyk piwa. ____________ o lol, całe życie na prochach. ; oo nie, nie, nie, nie pytajcie o nic mam dziwne nastroje, więc przepraszam ale musiałam to dodać. hm, wiecie coś miałam.. mm, a zapraszam na tt, macie tam gdzieś z boku -----> hihi, ale zajebista szczałka. miszcz. dobra, nareczka bo się kompromituje.