wtorek, 25 grudnia 2012

imagin VI.

-Lena ! - krzyknęła blondynka do siostry. - Ile mam czekać ? - spojrzała na swój zegarek na drobnym nadgarstku.
- Moment, przecież muszę jakoś wyglądać!- krzyczała młodsza z łazienki.
- To tylko śniadanie do cholery! - karciła siostrę Charlotte. - Jesteśmy tu drugi dzień, a już mnie denerwujesz.
- A Ty mnie całe życie denerwujesz. - młodsza wybiegła z łazienki i spojrzała na siostrę. - Co? Nie, Ty tak nigdzie nie idziesz! Zdejmuj te szorty, załóż spódniczkę lub sukienkę, a trampki zmieniasz na szpilki. - dwudziestolatka krzyczała.
- To jest tylko śniadanie nie będę się stroić. - Char była już w ekstazie zdenerwowania.
- Tylko śniadanie, ale nie wiesz kogo możesz tam spotkać!
Blondynka spojrzała na siostrę i przyłożyła dłoń do czoła w geście dezatrobaty.
- Boże, mam siostrę idiotkę. - dodała i wyszła z hotelowego pokoju udając się do srebrnej windy, która właśnie się przed nią otworzyła, a z niej wyszedł mały chłopiec. Dziewczyna sie uśmiechnęła sama do siebie i zrobiła krok w przód. Chudym palcem zgrabnię  nacisnęła guziczek. Chwile później już była w restauracji hotelu. Czerwono-krwisty dywan idealnie komponował się z złoto-srebrnymi stołami i krzesełkami.
Dziewczyna podeszła do wielkiego stolika i chwyciła złotą tace i na niej położyła talerzyk, który chwile później zapełniła sałatką z owocami morza i jakimiś owocami. W chwili gdy się odwróciła uderzyła w kogoś w skutku czego cała zawartość jej złotej tacki znalazła się na podłodze. Blondynka nie patrząc kto jej winowajcą tego zajścia schyliła się i zaczęła zbierać jedzenie. Jej złość wzrastała z każdą sekundą lecz jej spokojny charakter nie pozwalał jej, aby nakrzyczeć na tego kogoś. Lecz chłopak okazał sie dobrze wychowany i zrobił to samo co ona tyle, że chwycił ja za drobne dłonie na co ona zareagowała uniesieniem głowy na wprost jego. W momencie gdy zobaczyła jego twarz jej źrenice się powiększyły, a zdenerwowanie ulotniło.
- Spokojnie, obsługa się tym zajmie. - powiedział melodyjnym głosem na co dziewczyna uśmiechnęła się i dalej wpatrywała w jego idealne kontury twarzy.
- Hej, wszystko okej ? - zapytał przez śmiech.
- Tak, jasne tylko.. - nie potrafiła powiedzieć zdania, wszystko się jej plątało. Chłopak, a raczej mężczyzna mógłby pomyśleć, że z nią jest coś nie tak, ale jej uśmiech usprawiedliwiał wszystko. Miły nieznajomy podniósł Cher za ręce tak, że stali oko w oko uśmiechając sie do siebie.
- To może w ramach rekompensaty usiądziesz ze mną, z nami przy stoliku? - poprawił sam siebie.
- jasne. - blondynka cały czas oczarowana nim się zgodziła.
Chłopak wziął do ręki srebrną tackę i załadował tam wszystko co zawierał talerz dziewczyny i coś dla siebie.
- Ale ja jestem głupi, nie przedstawiłem sie, Max jestem. - powiedział jak byli w drodze do stolika.
- Charlotte, ale mów mi Char. - Dziewczyna spojrzała sie w jego oczy i przechyliła głowę w lewą stronę uśmiechając się nadal.
- Już jesteśmy. - powiedział stając przy stoliku gdzie siedział już równie przystojny mężczyzna, a tuż obok niego uśmiechnięta blondynka.
- Miałeś przynieść tylko sałatkę. - zaczęła dziewczyna śmiejąc się dźwięcznie.
- To jest Char, a to Tom i jego równie dziwa dziewczyna Kelsey. - pokazał Max na przyjaciół, którzy miło przywitali dziewczynę.

_____________________________
Jooooooooooooooł, jak święta ? ; >
Macie taki początek tego co sie pokaże w czwartek lub piątek : )
Podoba się ?
Albo nie, nie wiem czy to dokończę, musicie mi pokazać, że chcecie :D
Pokazać, ze sie podoba i myśle że te 5 komentarzy będzie swietnie wyglądać. :D
ahahha, ale ja żartownisia jestem :D
Nadużywam emotikonów, jestę pokoemonę. ^^
dobra do następnego :*

niedziela, 23 grudnia 2012

Kasiunia składa życzenia.


              Miało być słodko i ładnie z niespodzianką, a tu proszę .. 
                    Nie mam niespodzianki, a już wymyśliłam jarałam się i nie wyszło. 
                        Trochę ze mnie ciota wyszła. :c 
                              Dobra, nie ma niespodzianki, ale chce wam życzonka złożyć,
                                     Może to będzie dziwne, ale prosto z serduszka. hihihihi 
                                          Jaka ja jestem słodka, jak cukiereczek z choineczki. 
                                               Kurwa, ze mną jest coś nie tak. -.- 
                                                      Dobra brnijmy do tych życzeń i możecie już się zająć sobą. 
       




       Dopra, nie jestem dobra w te klocki więc wale co myślę. 
 Chce Wam życzyć, żeby te święta były udane i magiczne bo teraz rzadko sie zdarza, ze święta mają taką moc jak kiedyś. 
Abyście dostały górę prezentów, duuuużo hajsu, w końcu czym by był świat bez niego. 
Aby wasze blogi miały miliony wyświetleń i tyle samo komentarzy, niekończącej się weny i mnóstwo świetnego humoru. < nie wiem co do tego ma humor, ale tak mi przyszło na myśl. ; o >
Aby sukcesy nie tylko pojawiały się na blogu, ale też w życiu, w szkole i wgl, wgl. 
Życzę Wam również, mnóstwo miłości, wymarzonego chłopaka tudzież polskiej wersji, któregoś z naszych wspaniałych chłopców. ( :
I taka wisienka, albo jeszcze nie, ale żeby wszystkie osoby, które kładą nam kłody pod nogi doigrali się i zapłacili za swoje winy. 
Chyba najważniejsze, aby The Wanted wbili do nas i zobaczyli jakie mają wspaniałe fanki. :D
I wgl wszystkiego co sobie życzycie i oczywiście spełnienia marzeń. <3 

 To tak ode mnie i kilka gifów/ zdjęć Wam rzucę:











3646425, wiecie to moje gadu, więc częstujcie się. <3 

PS. komentarze mile widziane pod każdym postem. C:

poniedziałek, 17 grudnia 2012

imagin V part. II

 - Nie warto się przejmować. - usłyszałam męski głos i natychmiast się obróciłam w jego stronę.
Przed moimi oczami stał mężczyzna w podeszłym wieku, miała miły wyraz twarzy od razu poczułam niewidzialną więź miedzy nami. Wdałam się z nim w rozmowę. Anthony bo tak właśnie miał na imię był emigrantem z Ameryki, zamieszkał tu wraz z żoną, która zginęła w katastrofie lotniczej 30 lat temu. Mężczyzna bardzo się tym przejął wraz z małżonką  stracił dziecko, Elen była w 3 miesiącu ciąży. Na wspomnienia policzki mężczyzny zrobiły się wilgotne. Z jednej pogawędki nasz kontakt rozwinął się do częstych spotkań. Z początku zwykłe rozmowy przekształciły się na moją pomoc jemu przy straganie z pamiątkami. Bardzo się polubiliśmy, traktowałam go jak ojca, którego tak na prawdę nigdy nie miałam, zawsze było coś ważniejszego ode mnie. Praca, interesy, jego studio i dom mody, wszystko tylko nie ja. Za to Anthony traktował mnie jak córkę, pewnego razu gdy rozmawialiśmy jak zwykle wieczorami u niego na ganku wpatrując się w fale i popijając mleko kokosowe zapytał
- Skoro masz tu zostać i mi pomagasz, pozwól że ja Tobie też pomogę. Zamieszkaj u mnie, jest tu więcej miejsca i na pewno lepiej niż w jakimś hotelu.
- Ale.. - szczerze nie spodziewałam się  tego.
- Nie ma żadnego, ale decyzja podjęta. - powiedział spokojnie i uśmiechnął się ciepło.

                                                                     ***

Tego ranka zbudził mnie Anthony z wielką ekscytacją, okazało się że mam 'gościa'.
Ja ? Gościa ? Kto mógłby mnie odwiedzić ? Przecież spaliłam za sobą mosty, nie powiedziałam nikomu gdzie się wybieram. Szybko wstałam i poprawiłam włosy. Wyszłam z pokoju i udałam sie na ganek. To co zobaczyłam tam ścięło mnie z nóg zupełnie. Wszyscy, wszyscy, ale nie ona! Skąd wiedziała ? Czemu ona ? Już prędzej spodziewałabym się matki lub ojca, ale nie jej!
- Nareesha ? Co tu ? Robisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Mary, jak miło Cie widzieć. - powiedziała z uśmiechem.
- Nadal nie wiem, czemu tu przyleciałaś, skąd wiedziałaś gdzie jestem ? - nie dawałam za wygraną.
- Musisz, chodzi o to.. - gubiła słowa. - potrzebujemy Twojej pomocy. - mówiła całkiem poważnie, a z jej ust znikł uśmiech.
- Co się stało ?
- Bo Nathan, Amy - znowu nie mogła tego powiedzieć. - Amy nie żyje. - teraz zupełnie posmutniała.
- Jak to ? co się stało ? oprzytomniałam i wydukałam zupełnie zdziwiona.
- Miała wypadek, samochodowy. Był zbyt poważny by przeżyła. Umarła na miejscu. Nathan zupełnie się załamał. Nie chce z nikim rozmawiać. Tylko Ty możesz mu pomóc. Proszę.
W mojej głowie było zbyt wiele myśli .Chciałam to jakoś pozbierać i uporać z tym. Obróciłam głowę w stronę okna gdzie stał mój współlokator.
- Leć. - powiedział, gdy tylko na niego spojrzałam. Kochałam go, wydawało się jak by czytał mi w myślach. Zamknęłam oczy i stałam bez ruchu przez kilka minut , nie wiem o czym myślałam było zbyt wiele ich. Oprzytomniałam i pobiegłam do swojego pokoju. Chwyciłam za walizkę i spakowałam najważniejsze rzeczy. Gdy brunetka zobaczyła moją walizkę uśmiechnęła się.
Równo o 12am. następnego dnia samolot wraz z nami opuścił lotnisko.
Nar opowiedziała mi wszystko jeszcze raz i ze szczegółami. Amy miała wypadek, Sykes na początku jakoś to zniósł, dopiero tydzień po zdarzeniu po pogrzebie dotarło do niego co się stało. Zamknął się w domu i nie wpuszczał nikogo. Dopiero, któryś z nich wpadł na pomysł, że może ja bym pomogła. Ale dopiero w samolocie zaczęłam sie zastanawiać czy to ma jakiś sens. Jeżeli nie chciał z nimi, swoimi przyjaciółmi rozmawiać to czy ze mną, swoją byłą dziewczyną będzie chciał ? Chciałam to sprawdzić, ale też sie obawiałam jak zareaguje gdy mnie zobaczy, Męczyło mnie to, a lot coraz bardziej się  wykurzał. Wiec założyłam słuchawki i zamknęłam oczy odpływając.
Obudziło mnie dopiero szturchnięcie dziewczyny Sivy.
- Mary wstawaj, lądujemy. - powiedziała z uśmiechem.
Tuż po opuszczeniu lotniska czekałyśmy na Sive, a raczej tylko Nar na niego czekała. Ja jakoś sie jej wyrwałam i od razu udałam do domu Nathana. Nie chciałam czekać, musiałam go zobaczyć po prawie  pół rocznej 'rozłące'. Przemierzałam w taksówce drogę do niego i podziwiałam Londyn, tak bardzo lubiłam to miasto. Spędziłam w nim najwspanialsze chwile życia.
Wysiadłam na odpowiedniej ulicy i powolnym krokiem udałam sie do niego wlokąc za sobą walizkę. Energicznie bez zawahania dotknęłam dzwonka z milion razy  bez skutku.
Ale sie ne poddałam, po półgodzinnym sterczeniu na ciemnym i zimnym dworze drzwi swojego domu otworzył Sykes. Miał podkrążone smutne oczy, a jego nos i usta przybierały ten sam czerwony odcień. Płakał! on! płakał! Zrobiło mi sie go jeszcze bardziej szkoda. Gdy tylko mnie zobaczył w jego oczach pojawiło sie zdziwienie. Bez zbędnych słów podeszłam bliżej i objęłam go rękami pozwalając by się we mnie wtulił, zrobił to bez zastanowienia, odwzajemnił.
Tak, udało sie. Pierwszy krok za mną. Pozwoliłam sobie na wspomnienie jego zapachu, mój nos 'odżył' gdy pojawił sie w nim znajomy zapach.
   Po długiej rozmowie z chłopakiem też sie rozpłakałam. Bolały mnie jego słowa było w nich wiele smutku i goryczy po stracie ukochanej  Cierpiał, nie zasługiwał na to, wpatrując sie w jego łzy oddałabym wszystko by zabrać ten ból z jego serca i przenieść na mnie.
Kilka minut po północy rozdzieliliśmy się i on poszedł spać, a ja wziąć prysznic. Po skończonej czynności nie dałam rady usnąć, moja głowa była pełna myśli.Jego widok zwalił mnie z nóg nigdy wcześniej nie widziałam by on płakał, by tak cierpiał. Przerastało go to wszystko, dlatego mi też było z tym ciężko. Udałam się do kuchni i cicho zatopiłam w gotowaniu, tak przynajmniej mogłam odreagować to wszystko, ale kilka minut po piątej gdy skończyły mi sie pomysły na jakiekolwiek potrawy wzięłam do ręki wielki album i usiadłam na kanapie zapalając jedynie małą lampę na stoliku. Było w nim wiele zdjęć, Nathana, jego rodziny, jego i Amy, ale też nasz. Moje i jego. Nie spodziewałam się przecież mówił, że wszystko spalił, że mam odejść z jego życia to czemu nadal je ma ? Znowu zbyt wiele myśli w mojej głowie, zbyt wiele jak na mnie. Odłożyłam album na miejsce i patrzyłam sie przez kolejne godziny w krople deszczu, które spływały z szyby.
Około dziewiątej nie wytrzymałam i poszłam zobaczyć co z Nathanem, martwiłam sie o niego.
Uchyliłam drzwi jego sypialni i spojrzałam na jego śpiącą twarz nawet podczas snu była smutna, ale jakby mniej niż wczoraj gdy go zobaczyłam. Już miałam wychodzić, gdy mnie zawołał:
-Wejdź, nie wychodź. - przetarł oczy dłonią i zmienił pozycje na siedzącą.
Ja w tym czasie podeszłam i usiadłam na miejscu obok, gdzie mi pokazał.
- Skąd się tu wzięłaś ? zdziwiła mnie Twoja wizyta. - spytał.
- Nareesha była u mnie, powiedziała co sie stało, poprosiła bym przyjechała więc jestem. - odpowiedziałam wpatrując sie w jego niebieskie tęczówki.
- Kochana Nar. - uśmiechnął się. - Ale gdzie byłaś ? szukałem Cię, nie zdążyłem podziękować.
- Chciałam nie wtrącać się więcej i pozwolić Wam żyć normalnie.
- To było nie potrzebne. - po raz kolejny tego ranka uśmiechnął sie szczerze.
- Było, a teraz wstawaj rosół czeka.
- Jaki rosół ? skąd? - przymrużył oczy.
- Oj, nie mogłam spać to musiałam się czymś zająć pożytecznym. Ale wstawaj, dziś jeszcze czeka Cie wycieczka do chłopaków, martwią się. - zrobiłam smutą minę.
- mm, Twój rosołek, to już wstaje. - posłał mi uśmiech i kilka minut później delektował się tym smakiem. Tuż po południu wyciągnęłam chłopaka do przyjaciół, to w końcu dzięki nim tu jestem.
- Nathan, stary dobrze Cie widzieć. - powiedział Parker i uścisnął przyjaciela gdy tylko go zobaczył. Uśmiechnęłam się i postanowiłam cicho ulotnić sie, nie przeszkadzając im.
- Mary, a Ty gdzie się wybierasz ? - skierował teraz słowa do mnie.
- eee.. - wydukałam.
- wchodź to dzięki Tobie mamy go znowu. - powiedział to tak aby Sykes nie usłyszał.
 Kolejny tydzień wyglądał podobnie. Odwiedzaliśmy z Nathanem chłopaków, albo oni przychodzili do nas, a raczej domu Sykesa. Chłopak powoli odżywał, pogodził sie ze śmiercią Amy i coraz częściej pojawiał się uśmiech na jego ustach, a zespół 'odwiesił' działalność bo najmłodszy się tego domagał. Zrobił wielki postęp i byłam z nim na cmentarzu gdzie pochowano jego dziewczynę. Był silny i nie uronił, ani jednej łzy. Czułam sie dumna, że w ciągu tak krótkiego czasu udało mu sie uporać z tym wszystkim.
   Tego dnia przyszli do nas Siv z Nar i Max z Jamesem. Gdy chłopcy oglądali mecz my z dziewczyną rozmawiałyśmy przy kawie w kuchni.
- Co teraz zamierzasz ? Zamierzacie ? - zapytała biorąc łyk czarnego napoju.
- Nathan postanowił sprzedać mieszkanie. - patrzyłam pusto w przestrzeń.
- Tak, ale co Ty planujesz? - znowu zapytała.
- To co planowałam, za tydzień wylatuje.
- Jak to wylatujesz ? nie możesz. - spojrzała na mnie z przerażonym wzrokiem.
- Pomogłam ile mogłam, więcej nie zrobię. - popatrzyłam na nią,
- Nie możesz go zostawić, nie teraz. To teraz Ciebie potrzebuje najbardziej.
- Ale on ma Was, wy pomożecie bardziej, znacie się dłużej, lepiej będzie dla mnie i dla niego jak wyjadę. Nie chce go ranić. - powiedziałam smutno i spuściłam wzrok.
- To zostań. - zabrał głos Sykes, który ukradkiem przysłuchiwał się rozmowie dłuższy czas.
________________________________________
Tak, została z nim.
macie i cieszcie sie happy endem bo to pierwszy i ostatni raz.
Wgl miałam zrobić, że Mary wyjedzie a on będzie ruchał każdą, ale mam spaprany humor maksymalnie i potrzebuje pocieszenia więc je tutaj umieściłam.
Przepraszam, ze zawiodłam. :c
komentować nie będę bo każdy wie.
Nie wiem czy dam rade w przerwie świątecznej coś dodać, ale się staram.
To wielkie dzięki dla wszystkich co komentują, jesteście kochane i słowa nie opiszą mojej wdzięczności do was.
Ze względu, ze nie wiem czy coś dodam do świąt życzę wam, albo zrobię post z super niespodzianką.
O, właśnie co chcecie ode mnie, oprócz rozdziału  ?
no to ten, koniec żali i pamiętajcie, że Was kocham. <3

czwartek, 13 grudnia 2012

imagin V .

     Stałam przed jego drzwiami, strach przechodził po całym moim ciele, musiałam się w końcu przełamać.
Głęboki wdech i nacisnęłam ten cholerny dzwonek .. raz, drugi, trzeci ... za piątym drzwi się uchyliły, a moim oczom ukazał się chłopak średniego wzrostu. Był w nie najlepszym stanie. Rozczochrane włosy, usta pozbawione jakiegokolwiek uśmiechu i oczy pełne nienawiści, nienawiści do mojej osoby.
-Czego tu chcesz ? - zapytał przez zaciśnięte zęby.
-Chciałam porozmawiać, przeprosić. - odrzuciłam.
- Nie mamy o czym rozmawiać, a Twoje przeprosiny mam gdzieś. - wykrzyczał, a w jego głosie słychać było ból.
- Ale proszę, wysłuchaj mnie. - próbowałam go przekonać.
- Nie, nie będziemy rozmawiać i nie chce słuchać Twoich przeprosin. Ty chyba sobie nie zdajesz sprawy jak skrzywdziłaś mnie. Kochałem Cię, byłaś dla mnie wszystkim. Zniosłem to, ale to co zrobiłaś z Amy i naszym związkiem nie daruje Ci. Przykro mi, ale czasu nie cofniesz nie odzyskam jej.. - powiedział już ciszej, jego oczy sie zaszkliły. Rozumiałam go, na początku zniszczyłam nasz związek  a później jego i Amy tylko dlatego, ze nie potrafiłam sie pogodzić z odrzuceniem. Wszystko to  była moja wina.
- Masz racje, czasu nie cofnę  ale .. - przerwałam. -ale  Amy .. - urwałam a zza rogu wyszła długonoga zgrabna blondynka. Jej oczy były pełne łez, a gdy zobaczyła chłopaka rozpłakała sie bardziej. Spojrzałam teraz w jego oczy, które zmieniły się wraz z widokiem jej, były teraz pełne nadziej. Dziewczyna poprawiła grzywkę i podbiegła do niego rzucając w ramiona. Szybko oplotła ręce wokół jego szyj, a nogi na pasie.
- Tak strasznie tęskniłam. - szeptała chłopakowi do ucha.
- Cii, je też. Kocham Cie. - nie była jej dłużny.
Czułam się zbędna więc zacisnęłam usta i odwróciłam się udając w kierunku furtki . Gdy już chwyciłam metalową gałkę poczułam rękę na ramieniu. Obróciłam się i spojrzałam w śliczna twarz Amy.
- Dziękuje. - uśmiechnęła się ciepło.
- popsułam to, więc musiałam naprawić. Nie mogłam patrzeć jak cierpi osoba, którą kocham, cierpi przeze mnie.. On zasługuje na Ciebie. Dbaj o niego i kochaj tak mocno jak on Ciebie. - powiedziałam pełna smutku i odeszłam. Miałam wielką satysfakcje, a wyrzuty sumienia odpłynęły wraz z łzami. Zrobiłam tak jak zaplanowałam, od razu skierowałam sie do swojego mieszkania gdzie czekały na mnie cztery wielkie walizki i bilet na Barbados.
-Zegnaj domku, żegnajcie wspomnienia, pewnie do nigdy. - wyszeptałam do siebie i przekręciła  kluczem.
Już na lotnisku przeszłam przez odprawę i czekał mnie ośmiogodzinny lot.
Moje nowe, lepsze życie. Teraz nie zmarnuje tej szansy i będę szczęśliwa choć i tak wiem, ze nie pokocham już nikogo tak bardzo jak Nathana. To właśnie on nauczył mnie co to miłość. Przy nim poczułam sie szczęśliwa, kochana i potrzebna. Pomógł mi się wyrwać i podążyć za marzeniami, był pierwszą i zapewne ostatnią osobą, która tyle dla mnie zrobiła. A ja jeszcze miałam czelność oskarżać o zdradę i robić kłótnie o fanki, przecież wiedziałam z czym sie wiąże jego praca. Lecz nie było to dla mnie najgorsze, najbardziej nienawidziłam sie za to, ze ułożył sobie życie na nowo i poznał piękna Amy, która zupełnie nic mi winna pokochała go i przeze mnie cierpiała. Uprzykrzałam jej życie na każdym kroku, od gróźb bo plotki. Żałowałam tego, zachowałam sie jak egoistka. Dlatego postanowiłam wyjechać z Anglii.
              ***
Barbados okazało sie jeszcze wspanialszym miejscem niz myślałam, przepiękne widoki i wspaniali ludzie. Nie mam zamiaru wracać do UK, a tym bardziej do polski. Na początku zamieszkałam w hotelu, później miałam zamiar poszukać czegoś na stałe. O pieniądze nie muszę się martwić, zostało mi wystarczająco po wydaniu książki, zapewne pod wpływem nudy znajdę jakieś zajęcie i będę tu skromnie żyć.  Wszystko zaczęło się układać, miało być wspaniale, ale nadal czułam pustkę po Nathanie.
Pierwsze dni zwiedzałam tą piękną wyspę i natrafiłam na targ ze starociami, kocham takie miejsca wiec postanowiłam pooglądać, może znajdę coś dla siebie. Fascynują mnie te wszystkie stare lampy, zestawy obiadowe, wszystko to miało w sonie tyle wspomnień..
Moją uwagę przykuł mały drewniany domek dla lalek, uklękłam przy nim uważnie sie przyglądając, niespodziewanie przed moimi oczami pojawił sie jeden widok..

               - proszę, nie daj się prosić. - chłopak zrobił maślane oczka. 
               - Ale rodzice będą źli, nigdy się tak nie zachowywałam. - spuściłam wzrok. 
               - No właśnie, dlatego musisz zaszaleć! Masz 18 lat, nic takiego się nie stanie jak raz nie
                 wrócisz na noc do domu. - przekonywał mnie. 
               - Dobraa- zawahałam się - ale nie zdziw się jak to będzie nasz ostatnie spotkanie - 
 uśmiechnęłam się lekko, a on z wielkim uśmiechem pociągnął mnie za nadgarstek. 
                [..] 
             - i jak pierwsze wrażenie ? - zapytał gdy weszliśmy do klubu. Było pełno ludzi, duszno, głośno 
             przerażająco głośno!
            - Nie za dobrze. - odparłam na co zareagował szybko i zaprowadził do baru. 
           - poproszę dwa szoty. - powiedział brunet do barmana.
 W mgnieniu oka ten postawił przed
 nami dwa małe kieliszki z żółtą cieczą w środku. Chłopak chwycił jeden i przyłożył do ust         
 pochylając by cała zawartość znalazła się w jego ustach. Nie chcąc być gorsza zrobiłam to                                          
 samo, tyle że mi wyszło gorzej i niesamowicie się skrzywiłam na ten obrzydliwy smak.  
        - Mogłem zacząć od czegoś słabszego. - powiedział z wyrzutem. 
      - Nie, jest dobrze. - odpowiedziałam. - Barman to samo. - wykrzyczałam. 
Po kolejnych dwóch kolejkach udaliśmy się na parkiet, który pochłonął nas na kilka godzin. 
       - Błagam.  Nie. Ja. Padam. - dyszałam ze zmęczenia. 
       - Ale to jeszcze nie koniec. - rzekł z chytrym uśmiechem. Rzuciłam w niego pytające spojrzenie, a on zbliżył mnie do siebie. Patrzyłam  w jego wspaniałe oczy, które były idealnego koloru. Kąciki ust lekko mu opadły i położył swoje ręce na mojej talii, delikatnie przykładając swoją głowę do mojej. Mocno wtuliłam się w jego obojczyk i poczułam zapach, który rozbudził moje nozdrza. Nie był to zwykły zapach perfum lecz jego wyjątkowy własny zapach. Woń ta krążyła po moich nozdrzach i płucach uzależniając się jak narkoman od heroiny. W tamtym momencie była to najlepsza chwila w moich całym życiu. Rękę z jego karku skierowałam na lewą stronę klatki piersiowej i poczułam bicie serca. On w redy powędrował dłonią po moich plecach wywołując miły dreszczyk. 
                  - Tu jest duszno, chodź stąd. - odsunął sie ode mnie i wyszliśmy. 
Na zewnątrz było jeszcze ciemno, ale ciepło. Nathan spojrzał na swój zegarek i chwycił mnie za ręke.  
          - gdzie mnie jeszcze prowadzisz ? - zapytałam zmieszana. 
          - zobaczysz. 
Chwile później byliśmy na plaży i usiedliśmy na pisaku podpierając się na rękach. Pierwsze promienie słońca przedzierały się przez fale daleko za horyzontem. Powoli robiło się coraz jaśniej. 
           - Mieszkam tu już długo, ale pierwszy raz jest tu tak pięknie. - powiedziałam nadal patrząc przed siebie. Chłopak zmienił pozycje i położył się kładąc głowę na moich kolanach. 
          - Wyjedź z nami. - zaproponował zupełnie niespodziewanie. 
          - Znamy się zaledwie tydzień, a poza tym nie mogę zostawić rodziców. 
          - Przecież oni nie zwracają na Ciebie uwagi i nie interesuje ich co na prawdę chcesz robić.              
           Zostaw to.  Zrób coś dla siebie. Wyjedz i zacznij nowe życie. Kochasz pisać, jesteś w tym                      
          dobra, bez problemu znajdziemy Ci prace. 
         - Ale ja nie mam tam nikogo, nie poradzę sobie. 
         - Masz nas, mnie. Pomogę Ci. - w jego głosie było mnóstwo troski. 
Nie odpowiedziałam nic, dalej patrząc przed siebie. Nie zauważyłam kiedy moja ręka powędrowała na jego głowę i za pomocą palący przeczesywała grzywkę. 
          - Chodź, odprowadzę Cię, pewnie zmarzłaś. - powiedział głaszcząc moje udo. 
           - Wcale nie zmarzłam. - broniłam się. 
           - W ogóle. - odpowiedział składając małego całusa ma moim kolanie. 
            - Może troszkę. - zaśmiałam się dźwięcznie gdy już siedzieliśmy twarzą w twarz. Po raz kolejny zapadła miedzy nami cisza i tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Zbliżyłam się stykając z nim nosem, poczułam dotyk jego ciepłych wilgotnych warg na swoich. Moje oczy automatycznie się zamknęły. Na początku złożył kilka pojedynczych całusów by potem zatonąć w moich ustach. Nasze języki grały ze sobą delikatnie i namiętnie.  

Popatrzyłam jeszcze raz na domek i pogładziłam palcem jego idealną nawierzchnie. Poczułam płonące łzy na moich policzkach i kolejną tęsknotę do niego. Cholernie tęskniłam, był dla mnie wszystkim. Wstałam i przetarłam łzy ręką.
- Nie warto się przejmować. - usłyszałam męski głos za sobą i natychmiast się odwróciłam w jego stronę.

_____________________________
Nie, to nie koniec, spokojnie.
Jeszcze jest jedna część. :D
Tak wiem, zawiodłam Was bo miało być lepiej.
bla bla, przepraszam, ale nie potrafię napisać, czegoś lepszego.
Muszę coś ogłosić, NIENAWIDZĘ ZIMY.
Po prostu w takich chwilach chcę być niedźwiedziem i sobie zasnąć. :c
Wczoraj oberwałam pierwszą śnieżką. -.-
od idioty, do którego wzdycham od dwóch lat.
Zabiłabym go, ale niestety mój autobus podjechał.
wrr, jak ja zrobię śnieżkę i rzucę .. to zabije gnoja!
 Dobra koniec. Część 2 będzie dla was niespodzianką, tak, tak będzie prezentem świątecznym ode mnie.
Trochę chujowy, ale będzie. :D
Czymajcie się i do poniedziałku. <3
Kasiunia.


czwartek, 6 grudnia 2012

imagin IV

Blondynka zanim otworzyła oczy delikatnie je przetarła i przeciągnęła się, nie mogła uwierzyć to co się zdarzyło poprzedniego wieczora. Podniosła się na łokciach i rozejrzała po pokoju, wszędzie były porozrzucane ubrania. Pomimo pierwszego takiego wybryku podobało się jej to. Spojrzała na chłopaka śpiącego obok i lekko uśmiechnęła. Tak słodko spał, wiec bezszelestnie wyszła z łóżka i chwytała jego czerwoną koszule w kratkę, która dosięgała jej do połowy ud. Zapięła kilka guziczków i uchyliła drzwi. Dom chłopaka był duży wiec czuła się w nim nieswojo. Nie chciała go budzić więc sama udała się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Gdy stanęła w progu ów pomieszczenia jej oczom ukazała się szaro srebrna kuchnia z wysepka na środku. Była tam pierwszy raz, a już się jej podobało. Podchodząc do lodówki przejechała palcem po srebrnym blacie. Już chciała ja otwierać gdy zobaczyła w drzwiach nieznajomego  chłopaka z nożem w ręku. Przestraszyła się jego, z resztą on jej też.
- Kim jesteś i co robisz w moim domu ? - wydukał przestraszony chłopak, na co dwudziestolatka lekko zachichotało.
- Jestem Amber, koleżanka Jaya. - mówiła z uśmiecham na ustach.
- A no tak, ja głupi. - odparł odkładając nóż. - mogłem się domyślić, przecież ktoś musiał tak wczoraj krzyczeć w nocy. - pokazał szereg zębów. Dziewczyna spuściła wzrok i się zarumieniła.
- Nathan jestem. - podał jej rękę na gest przywitania, na co dziewczyna odpowiedziała tym samym.
- Usiądź  napijesz się czegoś ? A może zjesz?
- Jak bym mogła poprosić o coś do picia. -  odpowiedziała skromnie i usiadła na jednym z krzesełek.
- Woda ? sok ? kawa ? herbata ? a może coś mocniejszego ? - chłopak próbował być zabawny.
- sok wystarczy.
- proszę bardzo. - podsunął jej szklankę z sokiem, siadając naprzeciw niej.
- a więc skąd znasz mojego przyjaciela ? - zapytał brunet.
- poznaliśmy się tydzień temu w sklepie, a wczoraj przypadkiem w restauracji. - dwudziestolatka czuła się skrępowana siedząc w samej koszuli. Zapadła krępująca cisza, która doskwierała jej strasznie. Chłopak patrzył się pusto w okno i zaczął coś nucić. Minuty się dłużyły, a oni nie zamienili ani słowa, dziewczyna chciała już wstać, gdy usłyszała jak ktoś schodzi ze schodów. Zaspana twarz Jaya przyprawiła ją o rumieńce.
- Tu jesteś. - chłopak uśmiechnął się i podszedł do lodówki wyjmując z niej jakiś napój i za jednym zamachem wypił wprost z kartonu.
- Nie mówiłeś, że będziesz miał gościa.- zabrał głos najmłodszy.
- Tak wyszło, miało Cie nie być. - loczek sie skrzywił.
- To ja pójdę się ubrać i się zwijam. - ciągnęła blondynka.
- jasne. - odpowiedzieli obaj. Na co dziewczyna wstała i szybko wyszła z pomieszczenia, zatrzymując sie tuż za rogiem, wiedziała że nie ładnie podsłuchiwać, ale to było silniejsze od niej.
- Stary, co Ty robisz? Miało być bez panienek w domu. - zaczął wyrzut Nathan.
- Daj spokój, raz nie szkodzi. - broni sie wyższy.
- A jak bym przyjechał z Jess ? Wiesz, że nie chce by tak o nas myślała, jest moją siostrą. - młody krzyczał szepcząc. < ; o>
Po tych słowach samopoczucie dziewczyny spadło najniżej jak mogło, karciła sie w myślach za to co zrobiła,  po raz kolejny została wykorzystana.
- Teraz musisz się z nią spotkać kilka razy, będzie źle jak inne fanki się dowiedzą gdzie mieszkamy.
- Amber nie jest taka.. - bronił blondynke.
- Znasz ją tydzień. - chłopak popatrzył na kolege z pogardą.
- Coś sie wymyśli.
Dziewczyna pełna łez i żalu po cichu wbiegla do pokoju, w którym spędzila noc i zdarła z siebie ubranie zakładając wczorajsze. Nie spojrzała nawet w lusterko i wybiegła jak najszybciej potrafiła, w progu kuchni krzykneła ' cześć' nie patrząc na twarze znajomych. Widzący to loczek pobiegl za nią.
- Hej, a pożegnać sie ? - zaczął z uśmiechem na twarzy. W tedy w niej pękło coś.
- powiedziałam cześć.. - odwróciła sie na piecie dotykając klamki. W tak szybkim tępię jak ona to zrobiła chłopak chwytał ją za ramie i dotknął na początku delikatnie jej ust swoimi, zatapiając sie bardziej. Nie sprzeciwiła sie, podobało sie jej. Lecz tylko przez chwile, oderwała się w oka mgnieniu i otworzyła drzwi.
- Mam nadzieje, że sie jeszcze zobaczymy, - powiedział już smutno Jay. Ona tylko wymusiła uśmiech i wybiegła, nie pokazując swoich łez.
- A ja mam nadzieje, ze nie, - powiedziała sama do siebie i skierowała sie do swojego mieszkania gdzie zatopiła sie w łzach na kolejnych kilka godzin.
_________________
Kabu! troche lipa, ale jest. :D
Moge nazwać sie największym betonem i idiotka.
Dopiero dziś sie zorientowałam, ze nie dodałam tego tydzień temu, tylko zapisałam. -.-'
Beton ze mnie, nie myślę. ; o
Ale dobra, wybaczcie mi. ^^
Błagam, prosze jak czytacie to komentujcie dla was to chwila, a dla mnie mega radość. Czekam na krytykę, chętnie przyjmę.
Wiec prosze tak uadnie.
To chyba tyle i przepraszam, ze tak późno. :c
Nie będzie tu happy endu nigdy. mam czarne scenariusze w głowie, jestem pesymistka. :c
che che.