poniedziałek, 17 grudnia 2012

imagin V part. II

 - Nie warto się przejmować. - usłyszałam męski głos i natychmiast się obróciłam w jego stronę.
Przed moimi oczami stał mężczyzna w podeszłym wieku, miała miły wyraz twarzy od razu poczułam niewidzialną więź miedzy nami. Wdałam się z nim w rozmowę. Anthony bo tak właśnie miał na imię był emigrantem z Ameryki, zamieszkał tu wraz z żoną, która zginęła w katastrofie lotniczej 30 lat temu. Mężczyzna bardzo się tym przejął wraz z małżonką  stracił dziecko, Elen była w 3 miesiącu ciąży. Na wspomnienia policzki mężczyzny zrobiły się wilgotne. Z jednej pogawędki nasz kontakt rozwinął się do częstych spotkań. Z początku zwykłe rozmowy przekształciły się na moją pomoc jemu przy straganie z pamiątkami. Bardzo się polubiliśmy, traktowałam go jak ojca, którego tak na prawdę nigdy nie miałam, zawsze było coś ważniejszego ode mnie. Praca, interesy, jego studio i dom mody, wszystko tylko nie ja. Za to Anthony traktował mnie jak córkę, pewnego razu gdy rozmawialiśmy jak zwykle wieczorami u niego na ganku wpatrując się w fale i popijając mleko kokosowe zapytał
- Skoro masz tu zostać i mi pomagasz, pozwól że ja Tobie też pomogę. Zamieszkaj u mnie, jest tu więcej miejsca i na pewno lepiej niż w jakimś hotelu.
- Ale.. - szczerze nie spodziewałam się  tego.
- Nie ma żadnego, ale decyzja podjęta. - powiedział spokojnie i uśmiechnął się ciepło.

                                                                     ***

Tego ranka zbudził mnie Anthony z wielką ekscytacją, okazało się że mam 'gościa'.
Ja ? Gościa ? Kto mógłby mnie odwiedzić ? Przecież spaliłam za sobą mosty, nie powiedziałam nikomu gdzie się wybieram. Szybko wstałam i poprawiłam włosy. Wyszłam z pokoju i udałam sie na ganek. To co zobaczyłam tam ścięło mnie z nóg zupełnie. Wszyscy, wszyscy, ale nie ona! Skąd wiedziała ? Czemu ona ? Już prędzej spodziewałabym się matki lub ojca, ale nie jej!
- Nareesha ? Co tu ? Robisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Mary, jak miło Cie widzieć. - powiedziała z uśmiechem.
- Nadal nie wiem, czemu tu przyleciałaś, skąd wiedziałaś gdzie jestem ? - nie dawałam za wygraną.
- Musisz, chodzi o to.. - gubiła słowa. - potrzebujemy Twojej pomocy. - mówiła całkiem poważnie, a z jej ust znikł uśmiech.
- Co się stało ?
- Bo Nathan, Amy - znowu nie mogła tego powiedzieć. - Amy nie żyje. - teraz zupełnie posmutniała.
- Jak to ? co się stało ? oprzytomniałam i wydukałam zupełnie zdziwiona.
- Miała wypadek, samochodowy. Był zbyt poważny by przeżyła. Umarła na miejscu. Nathan zupełnie się załamał. Nie chce z nikim rozmawiać. Tylko Ty możesz mu pomóc. Proszę.
W mojej głowie było zbyt wiele myśli .Chciałam to jakoś pozbierać i uporać z tym. Obróciłam głowę w stronę okna gdzie stał mój współlokator.
- Leć. - powiedział, gdy tylko na niego spojrzałam. Kochałam go, wydawało się jak by czytał mi w myślach. Zamknęłam oczy i stałam bez ruchu przez kilka minut , nie wiem o czym myślałam było zbyt wiele ich. Oprzytomniałam i pobiegłam do swojego pokoju. Chwyciłam za walizkę i spakowałam najważniejsze rzeczy. Gdy brunetka zobaczyła moją walizkę uśmiechnęła się.
Równo o 12am. następnego dnia samolot wraz z nami opuścił lotnisko.
Nar opowiedziała mi wszystko jeszcze raz i ze szczegółami. Amy miała wypadek, Sykes na początku jakoś to zniósł, dopiero tydzień po zdarzeniu po pogrzebie dotarło do niego co się stało. Zamknął się w domu i nie wpuszczał nikogo. Dopiero, któryś z nich wpadł na pomysł, że może ja bym pomogła. Ale dopiero w samolocie zaczęłam sie zastanawiać czy to ma jakiś sens. Jeżeli nie chciał z nimi, swoimi przyjaciółmi rozmawiać to czy ze mną, swoją byłą dziewczyną będzie chciał ? Chciałam to sprawdzić, ale też sie obawiałam jak zareaguje gdy mnie zobaczy, Męczyło mnie to, a lot coraz bardziej się  wykurzał. Wiec założyłam słuchawki i zamknęłam oczy odpływając.
Obudziło mnie dopiero szturchnięcie dziewczyny Sivy.
- Mary wstawaj, lądujemy. - powiedziała z uśmiechem.
Tuż po opuszczeniu lotniska czekałyśmy na Sive, a raczej tylko Nar na niego czekała. Ja jakoś sie jej wyrwałam i od razu udałam do domu Nathana. Nie chciałam czekać, musiałam go zobaczyć po prawie  pół rocznej 'rozłące'. Przemierzałam w taksówce drogę do niego i podziwiałam Londyn, tak bardzo lubiłam to miasto. Spędziłam w nim najwspanialsze chwile życia.
Wysiadłam na odpowiedniej ulicy i powolnym krokiem udałam sie do niego wlokąc za sobą walizkę. Energicznie bez zawahania dotknęłam dzwonka z milion razy  bez skutku.
Ale sie ne poddałam, po półgodzinnym sterczeniu na ciemnym i zimnym dworze drzwi swojego domu otworzył Sykes. Miał podkrążone smutne oczy, a jego nos i usta przybierały ten sam czerwony odcień. Płakał! on! płakał! Zrobiło mi sie go jeszcze bardziej szkoda. Gdy tylko mnie zobaczył w jego oczach pojawiło sie zdziwienie. Bez zbędnych słów podeszłam bliżej i objęłam go rękami pozwalając by się we mnie wtulił, zrobił to bez zastanowienia, odwzajemnił.
Tak, udało sie. Pierwszy krok za mną. Pozwoliłam sobie na wspomnienie jego zapachu, mój nos 'odżył' gdy pojawił sie w nim znajomy zapach.
   Po długiej rozmowie z chłopakiem też sie rozpłakałam. Bolały mnie jego słowa było w nich wiele smutku i goryczy po stracie ukochanej  Cierpiał, nie zasługiwał na to, wpatrując sie w jego łzy oddałabym wszystko by zabrać ten ból z jego serca i przenieść na mnie.
Kilka minut po północy rozdzieliliśmy się i on poszedł spać, a ja wziąć prysznic. Po skończonej czynności nie dałam rady usnąć, moja głowa była pełna myśli.Jego widok zwalił mnie z nóg nigdy wcześniej nie widziałam by on płakał, by tak cierpiał. Przerastało go to wszystko, dlatego mi też było z tym ciężko. Udałam się do kuchni i cicho zatopiłam w gotowaniu, tak przynajmniej mogłam odreagować to wszystko, ale kilka minut po piątej gdy skończyły mi sie pomysły na jakiekolwiek potrawy wzięłam do ręki wielki album i usiadłam na kanapie zapalając jedynie małą lampę na stoliku. Było w nim wiele zdjęć, Nathana, jego rodziny, jego i Amy, ale też nasz. Moje i jego. Nie spodziewałam się przecież mówił, że wszystko spalił, że mam odejść z jego życia to czemu nadal je ma ? Znowu zbyt wiele myśli w mojej głowie, zbyt wiele jak na mnie. Odłożyłam album na miejsce i patrzyłam sie przez kolejne godziny w krople deszczu, które spływały z szyby.
Około dziewiątej nie wytrzymałam i poszłam zobaczyć co z Nathanem, martwiłam sie o niego.
Uchyliłam drzwi jego sypialni i spojrzałam na jego śpiącą twarz nawet podczas snu była smutna, ale jakby mniej niż wczoraj gdy go zobaczyłam. Już miałam wychodzić, gdy mnie zawołał:
-Wejdź, nie wychodź. - przetarł oczy dłonią i zmienił pozycje na siedzącą.
Ja w tym czasie podeszłam i usiadłam na miejscu obok, gdzie mi pokazał.
- Skąd się tu wzięłaś ? zdziwiła mnie Twoja wizyta. - spytał.
- Nareesha była u mnie, powiedziała co sie stało, poprosiła bym przyjechała więc jestem. - odpowiedziałam wpatrując sie w jego niebieskie tęczówki.
- Kochana Nar. - uśmiechnął się. - Ale gdzie byłaś ? szukałem Cię, nie zdążyłem podziękować.
- Chciałam nie wtrącać się więcej i pozwolić Wam żyć normalnie.
- To było nie potrzebne. - po raz kolejny tego ranka uśmiechnął sie szczerze.
- Było, a teraz wstawaj rosół czeka.
- Jaki rosół ? skąd? - przymrużył oczy.
- Oj, nie mogłam spać to musiałam się czymś zająć pożytecznym. Ale wstawaj, dziś jeszcze czeka Cie wycieczka do chłopaków, martwią się. - zrobiłam smutą minę.
- mm, Twój rosołek, to już wstaje. - posłał mi uśmiech i kilka minut później delektował się tym smakiem. Tuż po południu wyciągnęłam chłopaka do przyjaciół, to w końcu dzięki nim tu jestem.
- Nathan, stary dobrze Cie widzieć. - powiedział Parker i uścisnął przyjaciela gdy tylko go zobaczył. Uśmiechnęłam się i postanowiłam cicho ulotnić sie, nie przeszkadzając im.
- Mary, a Ty gdzie się wybierasz ? - skierował teraz słowa do mnie.
- eee.. - wydukałam.
- wchodź to dzięki Tobie mamy go znowu. - powiedział to tak aby Sykes nie usłyszał.
 Kolejny tydzień wyglądał podobnie. Odwiedzaliśmy z Nathanem chłopaków, albo oni przychodzili do nas, a raczej domu Sykesa. Chłopak powoli odżywał, pogodził sie ze śmiercią Amy i coraz częściej pojawiał się uśmiech na jego ustach, a zespół 'odwiesił' działalność bo najmłodszy się tego domagał. Zrobił wielki postęp i byłam z nim na cmentarzu gdzie pochowano jego dziewczynę. Był silny i nie uronił, ani jednej łzy. Czułam sie dumna, że w ciągu tak krótkiego czasu udało mu sie uporać z tym wszystkim.
   Tego dnia przyszli do nas Siv z Nar i Max z Jamesem. Gdy chłopcy oglądali mecz my z dziewczyną rozmawiałyśmy przy kawie w kuchni.
- Co teraz zamierzasz ? Zamierzacie ? - zapytała biorąc łyk czarnego napoju.
- Nathan postanowił sprzedać mieszkanie. - patrzyłam pusto w przestrzeń.
- Tak, ale co Ty planujesz? - znowu zapytała.
- To co planowałam, za tydzień wylatuje.
- Jak to wylatujesz ? nie możesz. - spojrzała na mnie z przerażonym wzrokiem.
- Pomogłam ile mogłam, więcej nie zrobię. - popatrzyłam na nią,
- Nie możesz go zostawić, nie teraz. To teraz Ciebie potrzebuje najbardziej.
- Ale on ma Was, wy pomożecie bardziej, znacie się dłużej, lepiej będzie dla mnie i dla niego jak wyjadę. Nie chce go ranić. - powiedziałam smutno i spuściłam wzrok.
- To zostań. - zabrał głos Sykes, który ukradkiem przysłuchiwał się rozmowie dłuższy czas.
________________________________________
Tak, została z nim.
macie i cieszcie sie happy endem bo to pierwszy i ostatni raz.
Wgl miałam zrobić, że Mary wyjedzie a on będzie ruchał każdą, ale mam spaprany humor maksymalnie i potrzebuje pocieszenia więc je tutaj umieściłam.
Przepraszam, ze zawiodłam. :c
komentować nie będę bo każdy wie.
Nie wiem czy dam rade w przerwie świątecznej coś dodać, ale się staram.
To wielkie dzięki dla wszystkich co komentują, jesteście kochane i słowa nie opiszą mojej wdzięczności do was.
Ze względu, ze nie wiem czy coś dodam do świąt życzę wam, albo zrobię post z super niespodzianką.
O, właśnie co chcecie ode mnie, oprócz rozdziału  ?
no to ten, koniec żali i pamiętajcie, że Was kocham. <3

4 komentarze:

  1. Nikogo nie zawiodłaś!
    To jeden z najwspanialszych imaginów jakie czytałam ;)
    Jesteś niesamowita ^^ Z każdym postem coraz lepsza ;)
    Uwierz w końcu w siebie! Wszyscy, którzy czytają tego bloga potwierdzą moje słowa :D
    Mam nadzieję, że dodasz coś w święta bo ja już nie mogę się doczekać ;*
    Pisz szybko i duużo weny ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest cudowny:)
    I wiesz co chcę od ciebie na prezent?
    Nie rozdział a 2 rozdział:)
    Wiem jestem dziwna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. o mamo jakie to cudne!
    wzruszyłam się ;c
    ja tam lubię happy endy ;D
    i nie kłam tu, że nas zawiodłaś!
    to był boski imagin <33
    czekam na nn ;)
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo ja ;D
    Ty a na poczatku myślałam , że ten chłop bd pedofilem xD
    i że ją wyru. i bd finał ;D
    hahah xD
    moja chora wyobraźnia ;D
    rosooooołekk <3 ;D
    mi się baardzo podoba ;D
    już chcę nn! ;D <3 ;D
    i mam nadzieję, ze się go doczekam ;D

    OdpowiedzUsuń